Marguerite Caine jest córką pary naukowców, którzy są wybitnymi fizykami. Obydwoje wynaleźli Firebird, urządzenie, które potrafi przenieść ludzką świadomość do danego wymiaru. Dziewczyna podczas swojej pierwszej podróży do innego wymiaru zamierzała odebrać Paulowi Markovi życie. Teraz musi je ocalić.
Paul Markov przeskoczył do innego wymiaru, aby odnaleźć lek, który ocali życie Theo. Kiedy dość długo nie ma od niego żadnych wieści, ona postanawia odnaleźć go na własną rękę. Trafia najpierw do Rzymu, gdzie czeka na nią Wyatt Conley, który informuje ją, że rozszczepił dusze Paula na cztery kawałki. Aby je odzyskać musi z nim współpracować. W multiwszechświecie są jeszcze dwa wymiary, w których rodzice dziewczyny są bliscy wynalezienia Firebirdów. Mężczyzna nie chce, aby do tego doszło. Marguerite ma w każdym z nich zniszczyć wyniki badań jej rodziców, oraz najcenniejszy sprzęt. Za każde wykonane zadanie otrzyma współrzędne wymiaru, gdzie znajduje się Paul i odłamki jego duszy.
Dziewczyna wyrusza w podróż wraz z Theo.
Marguerite wraz z każdym spotkanym Paulem zaczyna wątpić niego, w ich miłość i przeznaczenie. Rozumie, że wszystko jest bardziej złożone niż myślała.
Claudia Gray kolejny raz wrzuca nas w bieg wydarzeń. Nie daje nam czasu z przyswojeniem informacji, nie rozkręca akcji stopniowo, lecz od razu zrzuca na nas jej dynamiczność. Dziewczyna trafia do świata ogarniętego wojną, w kolejnym wszechświecie trafia w ręce mafii, a gdzie indziej ląduje w Paryżu. Wraz z pojawieniem się w każdym z wymiarów uczy się czegoś nowego o sobie, ale również o Paulu. Jesteśmy uczestnikami jej wątpliwości, lęków i przemiany.
W tej powieści nie zabraknie intryg i walki o władzę. Autorka wraz z każdym rozdziałem zaskakuje nas coraz bardziej, dodaje niespodziewanych zwrotów akcji, co sprawiało, że miałam ochotę tę książkę pochłonąć. Tak bardzo tęskniłam za tym światem i byłam zachwycona, że znów mogę do niego wejść, zasmakować alternatywnych światów, w których nie brak zawirowań i dynamiczności. Oprócz tego mamy również sporo opisów miast i działania danych wymiarów. Dzięki temu mogłam zrozumieć, że w każdym z nich myślenie ludzi jest inne i panują inne zasady.
Główna bohaterka niekiedy jest naiwna, czasem ma się za nie wiadomo kogo, ale z czasem zaczyna się zmieniać i dojrzewa. Brakowało mi w tej książce postawi Paula i tak jak w poprzedniej części czułam niedosyt z nim związany. Za to postać Theo dał radę trochę zasklepić ten brak.
Dziesięć tysięcy słońc to książka dynamiczna i emocjonalna. Nie tylko za sprawą fabuły, ale również główniej bohaterki. Jest bardziej zwariowana i porywcza. Autorka odkrywa wiele kart, stawia dużo znaków zapytania i uczy, że każdy z nas jest bardziej złożony. Nic nie jest tu czarno - białe. Lekki i zabawny styl autorki porwał mnie od pierwszej do ostatniej strony, a końcówka sprawiła, że na kolejny tom przebieram nogami! Chociaż ta część nie jest tak świetna jak pierwsza, bo we wszystkim będziemy się już łapać to i tak warto po nią sięgnąć. Najlepiej wieczorem, kiedy nic i nikt nam nie przeszkodzi. Myślę, że i tak część będzie miała tylu samo przeciwników, co zwolenników - jednak ja jestem oczarowana. No i oczywiście polecam jeśli lubicie lekkie, przyjemne powieści.
Opinia bierze udział w konkursie